Rok 2011. Czas ogromnej zawieruchy na giełdzie

Inwestorzy zapamiętają miniony rok jako okres rekordowych wahań i niepewności na rynku. Czas na jego krótkie podsumowanie.

W kolejnym odcinku z cyku „Cały ten rynek…” proponujemy spojrzeć wstecz na minione dwanaście miesięcy. Nietypowo, bo w formie subiektywnego alfabetu, wokół którego rozgrywały się najważniejsze wydarzenia mające wpływ na stan naszych portfeli.

AAA – nie chodzi o ogłoszenie w gazecie, a tzw. rating, czyli ocenę wiarygodności kredytowej państwa. Można powiedzieć, że kraje z cenzurką „AAA” to najbezpieczniejsze miejsca do lokowania kapitału. Jeszcze niedawno wydawało się to nieprawdopodobne, ale w 2011 roku jedną literkę „A” straciły Stany Zjednoczone.

Bessa – rok 2011 przyniósł spadek indeksów WIG20 i mWIG40 o ponad 20 procent. Małe spółki z sWIG80 straciły ponad 30 procent. Ogromna niepewność wokół kryzysu w strefie euro zniechęcała inwestorów do kupowania akcji. Nie brakowało też dni, gdy rynek ogarniała panika.

Chiny – gdy jedni tracą, inni wygrywają. W tej drugiej roli Chińczycy, którzy umacniają swoją pozycję w świecie. Któż przed rokiem pomyślałby o tym, że europejscy politycy będą pielgrzymować do Chin z prośbą o finansowe wsparcie strefy euro. Czas pokaże, ile Europa będzie musiała za to zapłacić.

DSK – w świecie wielkich finansów w 2011 roku nie obyło się bez skandali obyczajowych. Tym skrótem media ochrzciły byłego już szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dominique Strauss-Kahn został oskarżony o próbę gwałtu na pokojówce w nowojorskim hotelu. Chociaż nic mu nie udowodniono, to i tak przypłacił aferę stanowiskiem i utratą szansy na zwycięstwo w wyborach prezydenckich we Francji.

EFSF – czyli Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej. Powołany do życia w maju, ma uratować strefę euro przed bankructwem. Dysponuje kwotą 440 miliardów euro i nie zawaha się jej użyć, by wspierać zadłużone państwa. Cały czas trwają prace nad szczegółami dotyczącymi jego funkcjonowania.

Frank szwajcarski – zdecydowanie waluta 2011 roku w Polsce. Przebicie granicy 4 złotych w sierpniu mogło przyprawić o zawroty głowy ponad 700 tysięcy posiadaczy kredytów hipotecznych w tej walucie. Kto zaciągał zobowiązanie przy kursie np. na poziomie 2,5 złotego, dzisiaj ma dług nawet o połowę wyższy. W przyrodzie nic jednak nie ginie – kto wówczas kupił walutę, dzisiaj ma kilkudziesięcioprocentowe zyski.

Grecja – najmniejsze ogniwo w strefie euro, które sprawiło największe kłopoty i zamieszanie na giełdach. Gigantyczne długi tego kraju (ponad 140 procent PKB) mogły spowodować bankructwa banków, które kupiły jego obligacje. Najwięcej Grecy są winni Francuzom i Niemcom. Na razie ich dług zredukowano o skromne 100 miliardów euro. Zapłacą za to rzecz jasna europejscy podatnicy.

Hamowanie gospodarki – przygotowują się na nie i rządy, i przedsiębiorcy. Wszyscy są zgodni, że w 2012 roku wzrost gospodarczy będzie wolniejszy. Prognoza dla Polski to wzrost o 2,5 procenta. Firmy zgromadziły rekordowe depozyty (183 miliardy złotych) i niechętnie inwestują, czekając na rozwój wypadków.

Interwencja – jeszcze nigdy sytuacja na rynku nie była tak uzależniona od decyzji czy nawet samych deklaracji politycznych. Inwestorzy bacznie obserwowali kolejne unijne szczyty i spotkania banków centralnych. W Polsce z kolei NBP kilkakrotnie interweniował na rynku złotego.

JSW – długo oczekiwany, lipcowy debiut sprzedawanej przez Skarb Państwa Jastrzębskiej Spółki Węglowej okazał się dużym rozczarowaniem. Kto nie pozbył się akcji od razu, dziś ma prawie 40-procentową stratę.

Kredyt – w 2011 roku cała Europa przekonała się boleśnie, co oznacza „życie na kredycie”. Rządy coraz mocniej przekonują się, że o wiarygodność kredytową kraju trzeba dbać, bo w przeciwnym razie cała gospodarka zapłaci za to spory rachunek.

Luzowanie ilościowe – niezbyt fortunne, ale nagminnie używane pojęcie dotyczące pomocy gospodarce przez banki centralne, zwłaszcza w USA. Sprowadza się do drukowania pieniędzy i wpuszczania ich na rynek finansowy. Bank centralny w USA ma już za sobą dwie rundy tego przedsięwzięcia. Inwestorzy liczyli na trzecią, ale na razie się jej nie doczekali.

Merkozy – tak żartobliwie został w 2011 roku określony duet Angela Merkel-Nicolas Sarkozy. Kanclerz Niemiec i prezydent Francji grają „pierwsze skrzypce” w ratowaniu strefy euro. To od nich wyszła propozycja sankcji dla krajów łamiących ustalenia w sprawie naprawy finansów publicznych.

Nieprzewidywalność – rok 2011 pokazał inwestorom, jak niewiele warte mogą być prognozy giełdowe i cała „fachowa” wiedza na temat rynku. Bez uspokojenia sytuacji w strefie euro, to pojęcie będzie królować również w nadchodzącym roku.

Obligacje – jeszcze nigdy tak dużej uwagi inwestorów nie przyciągał rynek obligacji. Sytuacja na giełdach w dużej mierze zaczęła być zależna od tego, czy i po jakiej cenie krajom z nadwyrężoną wiarygodnością uda się sprzedać te papiery. Wiele z nich zyskało miano obligacji śmieciowych.

Podatek od kopalin – swoje „trzy grosze” do giełdowej zawieruchy dołożył też jesienią premier Donald Tusk, zapowiadając wprowadzenie podatku od wydobywanych w Polsce kopalin. Rzecz jasna, najwięcej zapłaci za to KGHM, nawet ponad 2 miliardy złotych w 2012 roku. Wystarczył miesiąc, by kurs akcji KGHM zleciał o 40 procent.

Recesja – będzie nie do uniknięcia, jeżeli dojdzie do rozpadu strefy euro. Generalnie za recesję uznaje się czas, gdy przez co najmniej dwa kwartały wzrost gospodarczy danego kraju jest ujemny.

Spread – dla posiadaczy kredytów we frankach szwajcarskich to różnica pomiędzy ceną kupna a sprzedaży waluty, która oznacza dla nich dodatkowy koszt kredytu. Było o tym głośno, gdy wicepremier Waldemar Pawlak podjął się walki z bankami, by ukróciły swoje praktyki w tym zakresie. Dla inwestorów spread to różnica np. w rentownościach obligacji dwóch krajów. Te różnice są obecnie rekordowe, co dla wielu ekonomistów jest dowodem na to, że strefa euro w praktyce już przestała istnieć.

Twist chodzi nie o taniec, a o operację amerykańskiego banku centralnego. Zamiast trzeciej rundy „luzowania ilościowego” Fed zdecydował się na sprzedaż obligacji o krótkim terminie wykupu i z pozyskanych środków kupno obligacji o długim terminie. Podobny manewr został przeprowadzony w 1961 roku, zyskując miano „operacji twist”. Jego skutki dla gospodarki były znikome.

Upadek to słowo i jego synonimy przewijały się w niezliczonych komentarzach giełdowych. Upadłość Grecji miała pociągnąć za sobą upadek wielu banków i tym samym całej strefy euro. Oby ten scenariusz się nie zrealizował.

Wall Street co ciekawe w 2011 roku problemy amerykańskiej gospodarki zostały przykryte kłopotami strefy euro, przez co inwestorzy zwracali mniejszą uwagę na wydarzenia na nowojorskiej giełdzie.

Złoto jedna z niewielu inwestycji, która w 2011 roku pozwoliła zarobić, dając jednocześnie względny spokój. Pomimo, że ten surowiec również został dotknięty przez jesienną korektę, to skali roku i tak dał zarobić ponad 15 procent. To dlatego, że złoto w okresie niepewności na rynku jest uznawane za w miarę bezpieczną lokatę kapitału.

drukuj