Lista Alertów 2018. Sprawdź, w przypadku których spółek lepiej być ostrożnym

Getin Holding, Chemosevis-Dwory czy Próchnik – to tylko trzy spośród znanych inwestorom spółek, których akcje są notowane na tzw. Liście Alertów GPW. Czy ich posiadacze mają się czego obawiać?

Akcje 39 firm zaklasyfikowała pod koniec września warszawska Giełda Papierów Wartościowych do tzw. Listy Alertów. W kolejnym odcinku cyklu „Cały ten rynek…” tłumaczymy, czym jest taka lista i dlaczego warto pilnować, by się na niej nie znaleźć.

Spółki groszowe mogą wpaść na listę alertów

Raz na kwartał GPW aktualizuje Listę Alertów, która została stworzona w 2013 r. Tym razem, 26 września 2018 r., wpisała na nią 39 spółek. Cztery firmy to nowe podmioty na liście. Dwóm udało się z niej uciec – to spółki Elkop oraz Zastal.

Aktualizacja listy zapewne przeszłaby bez echa, gdyby nie fakt, że wśród debiutantów w tym zestawieniu znalazł się kontrolowany przez Leszka Czarneckiego Getin Holding. Ta bardzo popularna wśród inwestorów spółka wpadła na listę po tym, gdy od początku 2018 r. kurs jej akcji zaliczył spadek o prawie 90%.

A to właśnie cena akcji decyduje o tym, czy dany podmiot z GPW zostaje zaklasyfikowany do Listy Alertów. W jaki sposób?

Zasady kwalifikacji do Listy Alertów GPW są jasne. Najprościej mówiąc, spółka musi być groszowa – GPW uznaje, że przeniesienie na Listę Alertów należy się podmiotowi, którego średni kurs akcji w ciągu 3 miesięcy znajduje się poniżej poziomu 50 gr. Na liście mamy więc np. spółkę PBG, której średni kurs akcji w ostatnim kwartale wyniósł 11 gr czy Skotan ze średnią wyceną w wysokości 39 gr za akcję. W przypadku Getin Holdingu notowania akcji w kwartale sięgnęły średnio 43 gr, podczas gdy jeszcze rok temu kurs przekraczał 1,6 zł.

GPW ostrzega przed znacznymi wahaniami kursów akcji

Obecność na Liście Alertów GPW to dla spółki przede wszystkim sprawa wizerunkowa. Można powiedzieć, że GPW pokazuje w ten sposób inwestorom, iż na akcje firmy z takiego zestawienia trzeba uważać – nie chodzi tu jednak o jej kondycję finansową (chociaż oczywiście czasami kurs akcji jest rezultatem znacznego pogorszenia sytuacji spółki), a właśnie o kurs akcji.

Taki wpis to ostrzeżenie, że po pierwsze notowania spółki mogą podlegać gwałtownym wahaniom. Po drugie, że wskaźniki płynności akcji takiej spółki są bardzo niskie.

W pierwszym przypadku chodzi o to, że jeżeli np. kurs akcji wynosi 20 gr, to jego zmiana o zaledwie 2 gr w dół będzie dla inwestora oznaczać utratę 10% kapitału. Trudno w takim przypadku mówić o racjonalnej wycenie akcji.

Jeżeli zaś chodzi o płynność, to niskie wskaźniki oznaczają, że akcjami nikt nie chce handlować. Co z tego, że inwestor chce je sprzedać, gdy nie ma chętnych na ich kupno. To dodatkowo sprzyja gwałtownym zmianom ceny.

Scalenie akcji sposobem na ucieczkę z listy alertów

Kwalifikując spółkę do Listy Alertów, GPW jednak nie tylko ostrzega inwestorów przed wysoką zmiennością kursu jej akcji. Taki wpis ma również swoje bardzo praktyczne konsekwencje. Mianowicie, spółka wylatuje ze wszystkich dotychczasowych indeksów oraz zmienia system notowań.

Usunięcie z indeksów to sprawa dość kiepska wizerunkowo. Część inwestorów może bowiem stracić zainteresowanie spółką, jeżeli np. w swoich decyzjach skupiają się na doborze papierów wyłącznie z konkretnego indeksu. Np. ostatni wpis na Listę Alertów GPW wiązał się dla Getin Holding z koniecznością opuszczenia wskaźnika sWIG80. Miejsce spółki Leszka Czarneckiego zajął zresztą TIM SA.

Zmiana systemu notowań to dla posiadaczy akcji spółki również nie lada problem. Spółka zostaje bowiem przeniesiona z notowań ciągłych do notowań jednolitych. W notowaniach ciągłych akcjami można handlować bez przerwy, a kurs zmienia się zwykle dość płynnie.

W notowaniach jednolitych sprawa wygląda zupełnie inaczej – akcje zmieniają właścicieli tylko dwa razy w ciągu dnia, na tzw. fixingach. Pomiędzy nimi inwestorzy mogą składać zlecenia i dopiero na podstawie wszystkich wyznaczana jest cena, po której dochodzi do transakcji.

Nie ma reguły tego, jak długo spółka pozostaje na Liście Alertów. Jak widać w zestawieniu GPW, dla niektórych firm obecność w tym gronie to ciągle nowość (np. Bumech – 3. kwartał z rzędu), ale są też spółki, które widnieją na liście od bardzo dawna (np. Budopol – 19. kwartał z rzędu).

Jeżeli spółka chce wydostać się z Listy Alertów, sposób jest tylko jeden. Średni kurs akcji musi pójść w górę. Mogą o tym zdecydować sami inwestorzy i sytuacja rynkowa, sprawiając, że notowania wzrosną.

Sama spółka również ma jednak możliwość wydostania się z listy – do tego potrzebna jest decyzja o tzw. scaleniu akcji. Chodzi o operację, w której papiery „łączy się” ze sobą zgodnie z określoną proporcją: np. dwie akcje zamienia się na jedną, ale o dwukrotnie wyższej cenie. Wówczas kurs akcji podnosi się, ale nie ma to wpływu na całkowitą wartość wszystkich papierów danej spółki w rękach inwestora – ta pozostaje bez zmian.

Niniejszy artykuł został sporządzony wyłącznie w celach informacyjnych. Nie stanowi rekomendacji, porady inwestycyjnej, prawnej, podatkowej, reklamy ani oferty sprzedaży jakichkolwiek instrumentów finansowych, w szczególności nie zawiera informacji o instrumentach finansowych oraz warunkach ich nabywania, jak również nie stanowi zaproszenia do sprzedaży instrumentów finansowych, składania ofert ich nabycia lub zapisu na instrumenty finansowe.
Niniejszy artykuł ani żadna jego część, jak też fakt jego dystrybucji nie mogą stanowić podstawy do zawarcia jakiejkolwiek umowy lub zaciągnięcia jakiegokolwiek zobowiązania. Nie może stanowić również źródła informacji, które mogłyby być podstawą decyzji o zawarciu jakiejkolwiek umowy lub zaciągnięciu jakiegokolwiek zobowiązania.
Nie należy dla jakichkolwiek potrzeb polegać na informacjach zawartych w niniejszym artykule, ani też zakładać, że informacje te są kompletne, ścisłe lub rzetelne. Wszelkie takie założenia czynione są wyłącznie na własne ryzyko.

drukuj