Płynność to wyzwanie numer 1 dla budowlanki i jej dostawców (1)

Nie zyski, nie skala kontraktów, ale brak przesłanek do upadłości na tle płynności finansowej to największe aktualne wyzwanie dla branży budowlanej w Polsce. Dostawcy budowlanki, w tym dystrybutorzy elektrotechniki, muszą przygotować się realny scenariusz plagi zatorów płatniczych i upadłości. Jak im idzie?

Nie tylko teorie ekonomiczne, ale i praktyka dowodzą, że w branżach o dużych barierach wejścia i łańcuchu rzeszy podwykonawców, mamy do czynienia z realnym ryzykiem efektu domina. Tym bardziej, że umowy – dzięki silnej pozycji dużych generalnych wykonawców – były z reguły podpisywane z taką treścią i przedmiotem kontraktu, aby podwykonawcy mieli jak najmniejsze prawa, np. aby nie mogli domagać się na bazie stosownej ustawy zapłaty bezpośrednio od inwestora danej budowy. Efekt? Można przedstawić to obrazowo jako dużą kostkę domina, od której promieniście rozchodzą się rzędy mniejszych kostek. Gdy przewróci się pierwsza duża kostka domina, pozostałe efektownie będą również się przewracały. Co więcej, nawet jeśli duża kostka tylko się zachwieje, to te mniejsze i tak upadną. Powód? Przy realizacji dużych inwestycji bierze udział co najmniej kilkudziesięciu podwykonawców. Dla nich, niedużych firm, kilka miesięcy opóźnienia w otrzymaniu płatności oznacza bankructwo, podczas gdy duże grupy kapitałowe są w stanie utrzymać się na powierzchni.

Kulą u nogi krajowych spółek budowlanych są kontrakty infrastrukturalne, w tym te obejmujące drogi i stadiony. To, co miało być chlubą i przysłowiową wisienką na torcie referencji, okazuje się obecnie często kotwicą ciągnącą na dno. Warto jednak od razu zaznaczyć, że niska, a nawet ujemna rentowność tych kontraktów nie powinna być obecnie zaskoczeniem – było to wiadomo już przy ich podpisywaniu, a wzrost kosztu np. asfaltu jedynie uwypuklił problem. Pomijając fakt negatywnego wpływu zaistniałej sytuacji na sytuację makroekonomiczną całej gospodarki (bezrobocie i transfery z budżetu centralnego, uszczuplone wpływy podatkowe z CIT, VAT, czy PIT, efekty mnożnikowe etc.), warto skupić się nad sytuacją w samych największych firmach budowlanych. To bowiem od nich zależy, na jaką skalę zobaczymy wspomniany efekt domina.

 

Szybkie pogorszenie

Przyjrzyjmy się liczbom. Gdy zbierzemy dane publikowane przez największe grupy budowlane notowane na GPW, które ze względu na skalę i dywersyfikację działalności są całkiem dobrym wskaźnikiem dla branży, to zobaczymy szybko postępujący proces pogarszania się wskaźników płynności. Spójrzmy choćby na te podstawowe: current ratio (płynność bieżąca), quick ratio (płynność szybka) i cash ratio (płynność gotówkowa). Pierwszy mówi o tym, na ile aktywa obrotowe sfinansowałyby pasywa bieżące. Drugi pokazuje pokrycie pasywów krótkookresowych przez aktywa obrotowe pomniejszone o rozliczenia międzyokresowe i zapasy. Trzeci natomiast mówi o tym, na ile gotówka i jej ekwiwalenty starczyłyby na spłatę krótkookresowych zobowiązań. Wskaźniki w branży, szczególnie w przypadku płynności gotówkowej i z wyłączeniem Budimeksu, są już niskie lub bardzo niskie. Najważniejsze jednak jest to, w jakim tempie się pogarszają. To prawdziwe tsunami, a nie poranna bryza. Spójrzmy na tabelę nr 1.

Warto zwrócić jeszcze uwagę na kolejne problemy. Zadłużenie kapitałów własnych rośnie w takim tempie, że wkrótce – jeśli nie dojdzie do zdecydowanych działań naprawczych – banki odetną definitywnie finansowanie, a obligacje nie znajdą nabywców. Nikt nie będzie bowiem chciał dalej podążać ślepą uliczką. Tym bardziej, że zasoby pieniężne z niebywałą szybkością stają się kroplą w morzu krótkoterminowych, często zaciąganych na szybko, awaryjnie, zobowiązań (oprocentowanych). Prezentuje to tabela nr 2.

Skok krótkoterminowych zobowiązań prezentuje wykres nr 1.

Kliknij, aby powiększyć

Proces deterioracji wskaźników w zastraszającym tempie jest o tyle niepokojący, że łączna suma bilansowa tylko pięciu grup, które wzięliśmy pod lupę, to ponad 18 mld zł. Dla przykładu – to około 130 samolotów F16 bez uzbrojenia (Polska w tzw. przetargu stulecia zakupiła 48 maszyn) i blisko 5 razy więcej niż cała planowana na ten rok alokacja dotacji unijnych dla firm (PARP). Całe budownictwo odpowiada przy tym bezpośrednio za ponad 7 proc. polskiego PKB.

Wśród mniejszych podmiotów można spotkać zarówno zdrowe organizmy, jak i spółki w fatalnej kondycji finansowej. W pierwszej grupie znajduje się chociażby Elektrotim, który dobrze zarządza kontraktami, działa w ciekawych niszach, a do tego nie ma zadłużenia, tylko sporo wolnej gotówki. Z drugiej strony w minionych miesiącach głośno było o problemach ABM Solid, Hydrobudowy czy wreszcie Intakusa (stara się o układ z wierzycielami w upadłości) i słynnego już z porwania się na budowę odcinka autostrady A2 DSS, który… nie ma nawet na tyle majątku, aby przeprowadzić upadłość (tymczasem zobowiązania wynosiły w połowie kwietnia 580 mln zł). To wszystko pokazuje, że nie tylko kontrakty drogowe okazały się zgubne, ale również inne zlecenia infrastrukturalne i źle zarządzane budownictwo kubaturowe.

 

Czarne chmury na horyzoncie

Największy problem polega na tym, że pojedyncze, duże straty na kontraktach infrastrukturalnych, nałożyły się na już wysokie zadłużenie oraz ogólne, istotne spowolnienie w branży budowlanej i spadek zysków również z innych kontraktów. Przystopowanie projektów infrastrukturalnych i marazm w wielu innych segmentach sprawia, że fatalny dla budowlanki będzie nie tylko 2012 rok, ale prawdopodobnie również co najmniej kolejny. Jeśli tego typu przewidywania potwierdzają słowa prezesa Budimeksu, który ma portfel kontraktów warty 8 mld zł i który w odróżnieniu od wielu konkurentów nie przeżywa dramatycznych problemów finansowych, to sytuacja wygląda na rzeczywiście poważną.

Zobaczmy, jak skurczyły się zasoby gotówkowe największych giełdowych firm budowlanych na koniec marca w porównaniu z sytuacją sprzed roku i jak gotówka wycieka na pokrycie działalności operacyjnej. Jest znacznie gorzej niż przed rokiem (tabela nr 3).

Wciąż dużo gotówki? Oczywiście tak, ale w wartościach bezwzględnych. Problem polega na tym, że jednocześnie bardzo mocno zwiększyły się zobowiązania tych spółek. I co gorsza, krótkoterminowe. Zaciągając zobowiązania, można przecież pozostawić na kontach gotówkę. Jednocześnie należności, choćby też rosły, nie są nigdy pewną gotówką w kasie. Warto więc przeanalizować, jak zmieniło się pokrycie zobowiązań posiadaną gotówką (i jej ekwiwalentami). Zrobiliśmy to przy okazji analizy tabeli nr 1 (płynność gotówkowa) i tabeli nr 2 (gotówka na pokrycie zadłużenia krótkoterminowego). Odpowiedź jest jednoznaczna – poza pojedynczymi wyjątkami, gotówki jest jak na lekarstwo.

Część 2. tekstu >>

Adrian Boczkowski

Niniejszy artykuł został sporządzony wyłącznie w celach informacyjnych. Nie stanowi rekomendacji, porady inwestycyjnej, prawnej, podatkowej, reklamy ani oferty sprzedaży jakichkolwiek instrumentów finansowych, w szczególności nie zawiera informacji o instrumentach finansowych oraz warunkach ich nabywania, jak również nie stanowi zaproszenia do sprzedaży instrumentów finansowych, składania ofert ich nabycia lub zapisu na instrumenty finansowe.

Niniejszy artykuł ani żadna jego część, jak też fakt jego dystrybucji nie mogą stanowić podstawy do zawarcia jakiejkolwiek umowy lub zaciągnięcia jakiegokolwiek zobowiązania. Nie może stanowić również źródła informacji, które mogłyby być podstawą decyzji o zawarciu jakiejkolwiek umowy lub zaciągnięciu jakiegokolwiek zobowiązania.

Nie należy dla jakichkolwiek potrzeb polegać na informacjach zawartych w niniejszym artykule, ani też zakładać, że informacje te są kompletne, ścisłe lub rzetelne. Wszelkie takie założenia czynione są wyłącznie na własne ryzyko.

drukuj