Prezes TIM-u o spowolnieniu w gospodarce: „Dotychczas z każdego wychodziliśmy mocniejsi. Tak będzie i tym razem”

– Nasza szansa tkwi w ciągłym poszerzeniu wysokomarżowego asortymentu dla profesjonalistów. Spodziewam się, że w trudniejszych czasach nasza konkurencja będzie zawężać ofertę, a my staniemy się platformą pierwszego wyboru dla obecnych i nowych klientów – mówi Krzysztof Folta, prezes i główny akcjonariusz TIM S.A.

Zapowiedziane w strategii TIM-u obroty na poziomie 3 mld zł rocznie do 2026 r. to dość ambitny plan.

– Ambitny, ale realny. Uwzględniliśmy w nim aspekt związany ze wzrostem wartości rynku naszej działalności oraz wzrost udziałów TIM w nim. Obok obrotów, równie istotny jest wskaźnik EBITDA powyżej 250 mln zł. To możliwe.

Zobacz strategię długoterminową TIM-u, z celami finansowymi do 2026 >>

Nawet pomimo zbliżającego się spowolnienia w gospodarce?

– Nadchodzącego spowolnienia można było się spodziewać już w ubiegłym roku. Wojna w Ukrainie tylko przyspieszyła proces, który był nieunikniony.

Wzrost cen materiałów budowlanych po kilkadziesiąt procent w skali roku, a także wysoka inflacja w odniesieniu do innych produktów spowodują, że firmy będą miały duże zapotrzebowanie na kapitał. Tymczasem stopy procentowe rosną, co automatycznie wpłynie na obniżenie zdolności kredytowej przedsiębiorstw. Również sam koszt pozyskiwanego finansowania będzie wyższy.

Mam wrażenie, że przy obecnej dyskusji o kredytach hipotecznych zapomina się o zdecydowanie ważniejszych z punktu widzenia gospodarki kredytach dla firm. A można spodziewać się, że przedsiębiorstwa będą wstrzymywać projekty i udział w przetargach publicznych. Zwykle w takich sytuacjach pozostaje pytanie, w jaki sposób odnaleźć się w tych zawirowaniach rynkowych.

Spodziewam się, że powie Pan, iż dla TIM-u to szansa.

– Oczywiście. Nie będzie to pierwsze spowolnienie gospodarcze w historii TIM-u, a dotychczas z każdego wychodziliśmy mocniejsi. Tak będzie i tym razem. Potrafimy znaleźć drogę efektywnego wzrostu w czasach kryzysowych. Jedyną strategią, którą mam na takie momenty, jest szybkie dostosowywanie się do sytuacji. Zawsze nadążamy.

W czym zatem upatruje Pan tej szansy?

– W powiększeniu naszego udziału w rynku. Szacuję, że obecnie TIM ma około 12 proc. w rynku dystrybucji materiałów elektrotechnicznych w Polsce. To daje nam pierwsze miejsce. Dzięki ciągłemu rozwojowi w kanale e-commerce nominalnie nasze przychody cały czas rosną i pozyskujemy nowych klientów.

Nasza szansa tkwi w ciągłym poszerzeniu wysokomarżowego asortymentu dla profesjonalistów. Spodziewam się, że w trudniejszych czasach nasza konkurencja będzie zawężać ofertę, a my staniemy się platformą pierwszego wyboru dla obecnych i nowych klientów.

Jednak w strategii skupiacie się wyłącznie na branży elektrotechnicznej. W ofercie TIM-u nie będzie już produktów z innych segmentów?

– Rzeczywiście był okres, w którym na naszej platformie online TIM.pl można było znaleźć produkty z branż niezwiązanych z elektrotechniką. Można powiedzieć, że teraz wracamy do korzeni, ale jednocześnie już jako bardzo mocny podmiot w segmencie e-commerce. Chcemy się wyróżnić właśnie przez profesjonalizację i bogatą ofertę w szeroko rozumianej elektrotechnice.

Co to znaczy?

– Profesjonaliści, a więc np. inżynierowie, instalatorzy, wykonawcy, znajdą u nas wszystko, czego potrzebują, z możliwością dostawy w ciągu 24 godzin. Asortyment będzie się cały czas powiększał – plan na ten rok to 75 tysięcy produktów w ofercie, a najpóźniej do 2026 r. – 100 tysięcy.

Podczas prezentacji strategii powiedział Pan, że nie jest sztuką mieć tak bogaty asortyment, ale sztuką jest wiedzieć, jaki on powinien być…

– Tę wiedzę pozyskujemy od dostawców, którzy wskazują najbardziej perspektywiczne produkty. Na bieżąco reagujemy też na napływające do nas zapytania i rozszerzamy asortyment o towary uzupełniające do tych, które się najlepiej sprzedają.

Z pewnością będziemy też rozbudowywać ofertę o skomplikowane produkty związane np. z automatyką przemysłową.

W marcu TIM wygenerował obroty w wysokości ponad 175 mln zł. To rekord, który w okresie wolniejszego rozwoju gospodarki chyba ciężko będzie powtórzyć?

– Ten skok wynikał z prostego powodu: tuż po wybuchu wojny w Ukrainie klienci rzucili się do robienia zapasów. Szczególnie duży popyt był na kable i przewody, których cena z powodu wzrostu cen surowców również idzie mocno w górę.

Taki poziom obrotów sprawił, że zawiesiliśmy sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Podobny lub nawet wyższy wynik jest do powtórzenia w niedalekim okresie. Tym bardziej że obserwujemy wyraźny napływ nowych klientów. Oznacza to, że faktycznie dla coraz większej liczby osób stajemy się platformą pierwszego wyboru.

TIM będzie rósł szybciej niż rynek e-commerce w Europie?

– Mamy na to dużą szansę. Przestrzeń dla rozwoju e-commerce w Polsce wciąż jest spora, a my ciągle inwestujemy w rozwój i nowe technologie. Realizujemy m.in. projekt TIM 2.0, którego celem jest stworzenie nowej platformy zakupowej. Równolegle pracujemy na innymi projektami IT, by nieustannie poprawiać jakość obsługi klientów.

Jesteśmy przygotowani do tego, by obsługiwać rosnącą liczbę młodych osób, które wchodzą na rynek pracy, a internet jest dla nich naturalnym środowiskiem pracy i robienia zakupów. Demografia wyraźnie nam sprzyja.

Skoro mowa o obsłudze rosnącej liczby zamówień, czy mieliście problem z odpływem ukraińskich pracowników po wybuchu wojny w Ukrainie?

– Rzeczywiście, osoby z Ukrainy stanowią znaczną część zespołu spółki 3LP z Grupy TIM, która zarządza między innymi centrum logistycznym w Siechnicach, z którego wysyłamy zamówienia do naszych klientów. Nie musieliśmy jednak mierzyć się z problemem odpływu pracowników – znaczna część z nich to kobiety. Pracują też u nas całe rodziny, z którymi współpracę traktujemy długofalowo. Wiele osób po okresie zatrudnienia przez agencję pracy przechodzi do nas na etaty.

Staramy się tworzyć jak najlepsze warunki pracy dla wszystkich, a dodatkowo zaangażowaliśmy się w pomoc uchodźcom z Ukrainy.

W skali całej Grupy TIM również nie mam obaw o jakiekolwiek wyzwania kadrowe. Dostosowaliśmy się do nowej rzeczywistości rynku pracy, m.in. dając pracownikom biurowym możliwość pracy z domu nawet przez 3 dni w tygodniu. Dla wielu to ogromna, dodatkowa wartość.

Wracając do rosnącej liczby zamówień, nowoczesna infrastruktura 3LP z łatwością pozwala na ich obsługę. Mam na myśli przede wszystkim automatykę zainstalowaną w obiektach zarządzanych przez spółkę. To absolutny top nie tylko w skali Polski, ale i całej Europy Centralnej.

Giełdowy debiut spółki 3LP został wstrzymany.

– Tymczasowo wstrzymany. Sytuacja rynkowa mu nie sprzyja. Ale nie rezygnujemy z tego pomysłu. Zgodnie z przepisami na przeprowadzenie debiutu mamy 12 miesięcy od publikacji prospektu emisyjnego, a więc do wiosny przyszłego roku.

Po wakacjach ponownie przeanalizujemy sytuację i zdecydujemy, co dalej. Liczę na to, że warunki rynkowe do przeprowadzenia emisji akcji będą lepsze.

Czy brak debiutu oznacza wstrzymanie inwestycji w 3LP, które miały być sfinansowane z pozyskanych środków?

– Nie. Plan zakłada rozwój centrum logistycznego w Siechnicach. To koszt rzędu 60 mln zł, który sfinansujemy ze środków własnych i kredytu. Emisja akcji nie była niezbędnym elementem jego realizacji.

3LP ma bardzo duże perspektywy rozwoju. Polska staje się centrum logistycznym dla europejskiego rynku e-commerce. Nie bez powodu światowi giganci lokalizują tu swoje magazyny, z których obsługują klientów w innych krajach.

3LP również będzie podążać tą ścieżką. W przyszłym roku planowane jest otwarcie centrum logistycznego w Słubicach, które będzie nastawione na obsługę klientów z rynku niemieckiego. Jestem przekonany, że ta inwestycja otworzy wiele nowych możliwości.

drukuj