Split akcji. To szansa na kupno akcji dla drobnych graczy

Kilkaset lub nawet kilka tysięcy złotych może kosztować jedna akcja spółki notowanej na GPW. To może zniechęcać część inwestorów do ich kupowania, bo papiery są dla nich po prostu „za drogie”. By rozwiązać ten problem, spółka może zdecydować się na tzw. split akcji.

Już jesienią za jedną akcję PZU będzie trzeba zapłacić nie około 430 zł jak obecnie, a 43 zł. Spokojnie. To żaden powód do obaw. W kolejnym odcinku cyklu „Cały ten rynek…” tłumaczymy, na czym polega split akcji i dlaczego firmy decydują na takie działania.

Cena akcji spada, ale wartość portfela się nie zmienia. Dlaczego?
Dla wielu inwestorów, zwłaszcza tych początkujących, cena kilkuset złotych za jedną akcję spółki może wydawać się „zbyt wysoka”. Specjalnie używamy cudzysłowu, bo nie chodzi tu o to, że papiery są przewartościowane, ale o to, że ich nominalna cena stanowi dla inwestora pewien psychologiczny problem. Bo jak tu wydać np. 1 tys. zł i stać się posiadaczem zaledwie 2-3 akcji?

Dla samej spółki taka sytuacja też może stanowić kłopot, bo niechęć drobnych inwestorów do handlu jej akcjami zmniejsza tzw. płynność, a więc w pewnym sensie ogranicza również możliwość dalszego wzrostu kursu akcji.

Aby sobie z tym poradzić, spółki decydują się czasami na tzw. split akcji. To nic innego jak podział ich wartości nominalnej według określonej proporcji przy jednoczesnym zwiększeniu liczby akcji.

Prześledźmy przykład. Jesienią PZU ma przeprowadzić split akcji w stosunku 1:10. Oznacza to, że inwestor, który np. ma dzisiaj 10 akcji spółki po 430 zł za sztukę, po zmianie będzie miał 100 akcji PZU, ale już po 43 zł za jedną. Efekt? Cena akcji spadnie, ale całkowita wartość zgromadzonych przez gracza papierów PZU się nie zmieni (bo 10×430 zł = 100×43 zł).

W ten sposób ubezpieczyciel chce zachęcić więcej drobnych graczy do handlowania swoimi akcjami. Bo właśnie z psychologicznego punktu widzenia łatwiej wydać na jedną akcję 43 zł niż 430 zł.

O co jeszcze chodzi ze splitem akcji?
W historii polskiej giełdy miało miejsce już ponad 100 splitów akcji (ich pełną listę można znaleźć np. tutaj). Prawdziwa moda na tego typu zabiegi panowała u nas w latach 2007-2008, gdy na podział akcji decydowało się po 17 spółek rocznie.

Firmy zwykle motywują swoje działania chęcią zwiększenia płynności akcji i ich dostępności dla inwestorów. Analitycy często wskazują jednak, że innym motywem może być chęć wzrostu wartości akcji bądź przygotowanie do emisji nowych papierów.

W pierwszym przypadku, zachęceni „niższą” ceną akcji inwestorzy powinni skusić się na większe zakupy. W drugim – by bez problemu sprzedać akcje nowej emisji, trzeba najpierw zwiększyć liczbę inwestorów, którzy będą zainteresowani ich kupnem.

Ponad 800 tys. zł za jedną akcję? To możliwe
Co jednak ciekawe, nie wszystkie spółki są chętne, by dzielić akcje i wpuszczać do akcjonariatu drobnych graczy. Najlepszym przykładem na polskiej giełdzie jest spółka odzieżowa LPP (właściciel marki Reserved). Od momentu debiutu spółki na giełdzie w 2001 r. kurs jej akcji poszedł w górę z 48 zł do ok. 7.600 zł. Firma jednak nigdy nie zdecydowała się na split akcji.

Ten przykład to i tak mało w porównaniu do finansowego giganta Berkshire Hathaway, kontrolowanego przez znanego miliardera Warrena Buffeta. Tego, że nie jest on wielkim fanem splitów, dowodzi fakt, że jedna akcja spółki kosztuje obecnie na Wall Street ok. 215 tys. dol. (ok. 823 tys. zł). 

Niniejszy artykuł został sporządzony wyłącznie w celach informacyjnych. Nie stanowi rekomendacji, porady inwestycyjnej, prawnej, podatkowej, reklamy ani oferty sprzedaży jakichkolwiek instrumentów finansowych, w szczególności nie zawiera informacji o instrumentach finansowych oraz warunkach ich nabywania, jak również nie stanowi zaproszenia do sprzedaży instrumentów finansowych, składania ofert ich nabycia lub zapisu na instrumenty finansowe.

Niniejszy artykuł ani żadna jego część, jak też fakt jego dystrybucji nie mogą stanowić podstawy do zawarcia jakiejkolwiek umowy lub zaciągnięcia jakiegokolwiek zobowiązania. Nie może stanowić również źródła informacji, które mogłyby być podstawą decyzji o zawarciu jakiejkolwiek umowy lub zaciągnięciu jakiegokolwiek zobowiązania.

Nie należy dla jakichkolwiek potrzeb polegać na informacjach zawartych w niniejszym artykule, ani też zakładać, że informacje te są kompletne, ścisłe lub rzetelne. Wszelkie takie założenia czynione są wyłącznie na własne ryzyko.

drukuj